- Lilii,
Łap!
Zaskoczona podniosłam obie ręce do góry, gotowe do chwytu. Wpadła w nie płyta.
- Co to za płyta? - Zaciekawiona oglądałam ją ze wszystkich stron, jednakże nie
było na niej żadnej nazwy.
- Włącz i sama się przekonaj - odpowiedział Tymek i zadowolony z siebie
rozwalił się na fotelu.
- Jaki z ciebie tajemniczek - to powiedziawszy posłusznie włożyłam płytę do
odtwarzacza.
Po chwili jego pokój zalały dźwięki gitary elektrycznej, do której dołączyły
perkusja i gitara basowa.
Popatrzyłam na niego oniemiała, ale on nie zwracał na mnie uwagi. Zatracony w
muzyce, zamknął oczy
i podrygiwał do rytmu. Muzyka miała ciekawą melodię i
ładne brzmienie, a co najważniejsze w tle pobrzmiewała perkusja! Zszokowana przekręciłam
gałkę prawie do końca. Chłopak otworzył jedno oko i uśmiechnął się szeroko,
słysząc głośniejszą muzykę.
Wróciłam na kanapę, na której siedziałam już długi czas, pod stertą koców i w
ciepłym dresie Tymka, bezskutecznie próbując się rozgrzać po zimnym spacerze.
Opatuliłam się polarowym przykryciem po czubek nosa i położyłam głowę na poduszce
czując przyjemne drgania bijące od głośników.
Kiedy piosenka dobiegła końca, Tymek wstał i energicznym ruchem wyjął płytę. Obracając
ją w palcach stanął przede mną z wyczekiwaniem wymalowanym na twarzy.
- Znaleźliście perkusistę?! I nagraliście nowy kawałek?! – krzyknęłam i wstałam
na równe nogi zrzucając na podłogę wszystkie koce. Podeszłam do niego i przytuliłam się mocno do jego torsu. Odwzajemnił mój
uścisk kładąc dłonie na mojej talii.
- Gratuluję – szepnęłam i uszczypnęłam go w policzek. Zrobiłam to specjalnie,
bo wiedziałam jak bardzo tego nie lubił. Zignorował uszczypnięcie i odsunął się
ode mnie na krok.
- Jest niesamowity, co? – zapytał niemal pusząc się z dumy. Tak
podekscytowanego to go jeszcze nie widziałam. Jego oczy płonęły jak dwa
węgielki, a uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- No jasne, wie jak się posługiwać pałeczkami - roześmiałam się serdecznie.
- I to jak! Ta piosenka to dopiero przedsmak, już mamy mnóstwo nowych pomysłów.
– Widać było jak na dłoni, że aż pali się do pracy, co niezmiernie mnie
ucieszyło, bo, mimo że jest świetnym chłopakiem to nie kryję, że straszny z
niego leniuch.
- Genialnie. Cieszę się, że wreszcie zaczęło się wam układać. - Tymek razem z
Filipem już od dawna grali razem różne piosenki. Jednak gitara basowa i
elektryczna to za mało, żeby tworzyć coś, co by ich zadowoliło. Brakowało im
podkładu.
- Skąd go wytrzasnąłeś? – zapytałam
szczerze zaciekawiona.
- Wprowadził się kilka tygodni temu, do tego starego domu, przy Zamkowej. Chodzi
ze mną na wykłady. Poznaliśmy się, zgadaliśmy
i okazało się, że od kilku lat gra na perkusji.
Wsunęłam na nogi buty, które jako jedyne z moich ubrań pozostały suche.
- Hm. Ciekawe… – W zamyśleniu podrapałam się po brodzie -Ten dom już tak długo
stoi opustoszały.
Naszą rozmowę przerwało energiczne stukanie do drzwi. Tymek poszedł zobaczyć,
kto przyszedł.
- O wilku mowa!- Usłyszałam krzyk mojego
chłopaka. Zasznurowałam glany, co poszło mi błyskawicznie, gdyż opanowałam to
do perfekcji i wstałam z kanapy.
Po chwili moim oczom ukazał się młody chłopak o intensywnie brązowych oczach.
Ciemne włosy miał splecione w warkocz, który sięgał mu aż do pasa. Ubrany był w
długi czarny płaszcz i jeansy, szyję owinął granatowym szalikiem. Na nogach
miał glany. Jego ubiór sprawiał, że od razu na myśl przychodził jego opis -
ten, który nie lubi zwracać na siebie uwagi, jest spokojny, cichy.
- Cześć, ty pewnie jesteś Lilia, Tymek dużo o tobie opowiada - mój chłopak
zgromił go spojrzeniem, na co ciemnowłosy tylko spojrzał na niego pobłażliwie.
- Jestem Borys - uśmiechnął się i wyciągnął wielką dłoń w moim kierunku.
- Tak, to ja jestem Lilia, miło mi ciebie poznać, mów mi proszę Lilii. – Kiedy
odwzajemniłam uścisk jego ogromnej dłoni poczułam się malutka. Mimo, że
nie jestem niska, to moje metr siedemdziesiąt wydawało się marne przy
rozmiarach Borysa.
- Dobrze, mnie też miło ciebie poznać Lilii. – Odpowiedział cały czas ściskając
mnie za rękę.
Nie powiem, ale Borys swoim pierwszym wrażeniem zaimponował mi. Był szarmancki,
dystyngowany, elegancki i dobrze wychowany. Jego dobre maniery zdawały się
wypełniać całe to pomieszczenie. W jego oczach było tyle ciepła i spokoju
ducha, że od samego patrzenia momentalnie uspokoiłam się.
Było widać, że jest zupełnie odmienny niż drugi ze współpracowników Tymka
Filip.
Filip był dość ekstrawagancki, zupełnie niczym się nie przejmował. Starał się
żyć chwilą, nie zwracał uwagi na konsekwencje. Jednym słowem był po prostu
szalony. Ucieszyłam się, bo miałam nadzieję, że Borys wprowadzi trochę
równowagi i spokoju do ich zespołu.
- Starczy już tych przywitań, bo zaraz zrobi się niezręcznie, a ja będę
zazdrosny – powiedział z przekąsem Tymek wywołując uśmiech na mojej twarzy. Wepchał
się między nas, odciągnął mnie i usiadł na kanapie sadzając mnie obok. Borys
zdjął płaszcz, szalik i zabierał się właśnie do rozwiązywania butów, ale Tymek
mu na to nie pozwolił.
- Stary, przestań, u mnie glany to kapcie - odpowiedział wskazując na swoje
obdarte już trapery i moje ciemno czerwone buciki. Nie wytrzymałam tego
porównania i wybuchłam śmiechem, co miało konsekwencje tego, że i Borys i Tymek
również zaczęli brechtać. Kiedy się uspokoiliśmy, perkusista rozsiadł się
wygodnie w fotelu i zaczęliśmy rozmawiać. Zapytałam go o to, dlaczego wybrał
akurat taki dom, stary i dawno niezamieszkiwany.
- Po prostu lubię takie klimaty. Trzeszczące schody, skrzypiące drzwi i „tą
starość w powietrzu” – tu zaznaczył w powietrzu znak przypominający cudzysłów. -
No i też świadomość, że ktoś tam kiedyś umarł - uśmiechnął się złośliwie i
zatarł ręce.
Na chwilę zapadła cisza, ale kiedy Borys parsknął, dołączyliśmy do niego i śmialiśmy
się wszyscy.
Tymek skoczył do składziku po drewno i rozpalał ogień w kominku. Borys wyszedł
na chwilę przed dom. Ja poszłam do kuchni z zamiarem przygotowania sobie czegoś ciepłego do picia, bo nadal było mi trochę zimno. Wstawiłam wodę w czajniku i
stwierdziłam, że chłopcy pewnie też chętnie się czegoś napiją, więc wyjęłam z
szafki trzy kubki. Dwa z nich miały na sobie wzory z kolorowych kropek i
pasków, a trzeci, który był moim ulubionym miał na sobie ilustrację
przedstawiającą czerwonego kapturka stojącego przed domkiem babci. Czekając aż woda się zagotuje, bębniłam
palcami o blat kuchenny i wyglądałam przez okno. Czasami życie toczy się tak
szybko i intensywnie, że nie zauważamy najistotniejszych rzeczy. Przez stres,
natłok obowiązków i mało wolnego czasu nie spostrzegłam, kiedy to już prawie
wszystkie kolorowe liście spadły z drzew, pozostawiając je nagie i bezbronne,
narażone na podmuchy bezlitosnego wiatru. Nie widziałam też jak te, leżące już
na ziemi z pięknych szeleszczących dywanów zmieniły się w mokre pogorzelisko.
Jest źle, kiedy nie widzimy jak zmieniają się pory roku.
Głośny pstryczek czajnika wyrwał mnie z zamyślenia. Wyjęłam z szafki trzy
torebki z jeżynową herbatą, włożyłam je do kubków i zalałam wrzątkiem. Kiedy
wsypałam do swojego kubka dwie łyżeczki cukru, moich uszu dobiegł dźwięk
przytłumionej muzyki płynącej bodajże z odtwarzacza.
- Czyżby chłopcy bawili się beze mnie?
Z szuflady wyjęłam plastikową, kwadratową tackę ozdobioną ornamentem roślinnym.
Poszperałam przez chwilę w lodówce i wszystkich szafkach z zamiarem znalezienia
czegoś dobrego do spożycia. Natrafiłam na przeterminowane jogurty, śmietanę, na
której pleśń miała już cały Armagedon grzybów i wiele wiele innych obrzydliwych
rzeczy. Spakowałam to wszystko do siatki i postawiłam przy framudze drzwi od
kuchni. Jedyne, co znalazłam i nadawało się to do szybkiego podania, to paczka
napoczętych krakersów, dwa mocno dojrzałe jabłka i cztery cukierki michałki. Na
tacy postawiłam kubki z herbatą oraz miseczki na znalezione wcześniej rzeczy.
Krakersy i cukierki wsypałam do miseczek, natomiast jabłka umyłam, pokroiłam w
łódeczki i z wierzchu obsypałam resztką cynamonu.
Sytuację, w jakiej teraz był Tymek znałam z autopsji, ponieważ każdy wie, że
koniec miesiąca u studenta nie wygląda zbyt kolorowo. Podniosłam załadowaną
tacę, a wychodząc zgasiłam światło uderzając w wyłącznik nosem. Muzyka wciąż
grała i to nawet głośniej niż wcześniej. W dodatku drzwi do pokoju były
przymknięte. Popchnęłam je delikatnie stopą, tak, aby nie otworzyły się nawet
do połowy. Spojrzałam w głąb pokoju i przyznałam, że zastałam chłopców w dość
dziwnej sytuacji. Oboje wymachiwali głowami, niczym dziewczyny suszące włosy na
szybko, grając jednocześnie na niewidzialnych instrumentach. Borys siedział na
skraju kanapy naprzemiennie uderzając nieistniejącymi pałeczkami w
nieistniejące bębny i mocno tupiąc w podłogę. Tymek zaś grał na niewidzialnej
gitarze skacząc po całym pokoju jak wariat.
Stałam tam przez chwilę, całkowicie sparaliżowana i moja siła woli została
wystawiona na mocną próbę, ponieważ nie chciałam wylać herbaty i upuścić tacy
przez histeryczny atak śmiechu. Stałam tam i nadal patrzyłam czując jak coraz
silniejszy chichot podchodzi mi do gardła. Borys chyba wyczuł na sobie mój
rozbawiony wzrok, bo podniósł głowę i zastygł w pozycji perkusisty patrząc na
mnie z zaskoczeniem w oczach. Potrząsnął głową, jakby chciał się obudzić ze
złego snu i podbiegł do odtwarzacza, żeby ściszyć muzykę.
- O, wróciłaś - wysapał zaskoczony Tymek, który ocknął się dopiero po wyciszeniu
muzyki.
- Ehe, no tak. Co tutaj się właściwie działo? - zapytałam w dalszym ciągu mega
rozbawiona.
Podeszłam do stołu i postawiłam na nim tacę, bo czułam, że zaraz wybuchnę. I rzeczywiście,
od razu po jej odłożeniu śmiałam się tak, że łzy napłynęły mi do oczu, a brzuch
nieznośnie się zaciskał.
- Headbaging kochanie. Musisz się jeszcze dużo nauczyć o metalowcach, moja Gotko.
– Tymek udawał, że nie stracił rezonu, ale widać było, że troszkę się speszył.
- Wiem, co to jest, Tymoteusz. Po prostu dziwnie to wyglądało w wykonaniu krótkich
włosów i warkocza. I czemu do cholery, nie gracie na żywo? - zapytałam
złośliwie i roześmiałam się.
- Musimy oswoić się z tą piosenką, bo to tylko kilka nagrań złączonych w jedno,
a wczucie się w nie, jest najlepszym rozwiązaniem.
-Ohm, okej. Już ja wam pokaże, jak powinno to wyglądać – powiedziałam – Borys,
daj głośniej! – Zaskoczony szybko wykonał moje polecenie.
- Tak się to robi! - wrzasnęłam i zaczęłam rytmicznie potrząsać moimi
puszystymi włosami.
Wiedziałam, że nazajutrz będę miała okropne problemy z szyją i nie będę mogła
nią ruszać, tak jak po moim pierwszym koncercie metalowym, na który Tymek
zabrał mnie z okazji moich urodzin.
Kiedy poczułam tę atmosferę od razu wiedziałam, że jestem w domu. Ogromny tłum
ludzi, który zdaje się zaciskać wokół ciebie, stajecie się jakby jednością.
Wszechobecna muzyka, którą odczuwasz nie tylko umysłem, ale także ciałem.
Wszystkie dźwięki odbierasz o wiele razy mocniej niż słuchając muzyki przez
głośniki. Zdecydowanie mnie wtedy poniosło, zwłaszcza, gdy wzięłam udział w
pogo*.
Po parominutowym pokazie podniosłam głowę do góry. Chłopcy byli w swoim
żywiole.
- Lilii, grasz na czymś? - zapytał Borys, przekrzykując głośną muzykę.
- Na skrzypcach. I śpiewam trochę! – wydarłam się.
Kiedy piosenka dobiegła do końca,
zasapani rzuciliśmy się na fotele.
- Łał. Nieźli jesteście - skomentował Borys próbując złapać oddech.
- Wrodzony talent - odpowiedział Tymek i założył nogę na nogę. Zachichotałam i
wtuliłam się w jego ramię. W odpowiedzi pogłaskał mnie kciukiem po głowie. Popatrzyłam
w górę i napotkałam jego spojrzenie. Schylił się i pocałował mnie zaczynając od
nosa i kończąc na szyi. Czułam się nieco niezręcznie wiedząc, że Borys nas
obserwuje. Tymek zdawał się nie zwracać na niego najmniejszej uwagi. Odsunęłam
się od niego delikatnie, ale od razu mnie do siebie przyciągnął i objął
ramionami.
- Może zaśpiewałabyś do jakiegoś naszego kawałka? – Dopytywał chłopak z długimi
włosami. Był speszony i nerwowo bawił się palcami, ale mimo wszystko starał się
utrzymywać ze mną mocny kontakt wzrokowy.
Tymek oparł brodę na mojej głowie i westchnął mi we włosy.
- Hmmm- niechętnie wyślizgnęłam się z gorącego, żelaznego uścisku i sięgnęłam
po kubek z herbatą - w zasadzie to mogłabym, ale nie potrafię pisać tekstów-
odpowiedziałam robiąc smutną minę.
- Serio? Ja trochę piszę. Bardziej opowiadania i creepasty, piosenek raczej
nie, ale mógłbym spróbować – odpowiedział wzruszając ramionami, a na jego bladą
twarz, wlał się leciutki rumieniec.
- Mógłbyś? Naprawdę? – zapytałam zaciekawiona i upiłam łyk herbaty.
- Jasne. Spróbować zawsze można – wzruszył ramionami uśmiechając się miło.
- Stary, nic nie mówiłeś. – Tymek spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Nie było okazji, a z resztą, nie wiem czy jest się, czym chwalić – powiedział
i sięgnął ręką po cukierka.
- Na pewno jest. – Uśmiechnęłam się ciepło.
Tymek zsunął się z kanapy i poszedł w kierunku kuchni. Wymieniliśmy z Borysem zdziwione
spojrzenia. Po chwili wrócił, trzymając w dłoni butelkę do połowy wypełnioną
wodą. Stanął pomiędzy nami i spojrzał na nas pytająco.
- Zagramy w butelkę?
- Chętnie. Może lepiej się poznamy – mrugnęłam do Borysa.
- Uhm, pewnie – uśmiechnął się nieśmiało.
Tymek schylił się i usiadł po turecku na podłodze, Borys poszedł za jego
przykładem. Podeszłam do kanapy i wzięłam koc. Siadając zarzuciłam go na
ramiona.
- Może ty pierwsza? – zapytał Tymek i podał mi butelkę. Chwyciłam ją i
położyłam na panelach. Mocno zacisnęłam na niej palce i zakręciłam. Korek
butelki wskazał na Tymka.
- No, kochanie. Pytanie czy wyzwanie? – zapytałam i spojrzałam na niego
uważnie. Skrzyżowałam nogi w kostkach i podciągnęłam je do piersi. Nachyliłam
się i otoczyłam je ramionami.
- Wyzwanie.
Spodziewałam się, że tak wybierze, ale nie miałam pomysłu, co mógłby zrobić.
Głowiłam się i głowiłam, aż w końcu wpadłam na pewien plan.
- Jutro rano, kiedy się obudzę chcę zobaczyć na stole w kuchni pyszne
śniadanko. – Zadowolona spojrzałam na zaskoczonego chłopaka.
- Skąd masz pewność, że to zrobię? – zapytał, a jego prawa brew powędrowała do
góry.
- Bo właśnie takie otrzymałeś wyzwanie kochany. Teraz przyrzeknij, że to
wykonasz.
- Przyrzekam – powiedział i prawą dłoń położył na serce, a lewą podniósł do
góry.
- Okej, uznaję. – Podałam mu butelkę. Mocno zakręcił, przez co butelka kręciła
się dość długo.
Wskazała na przestrzeń pomiędzy mną a Borysem. Westchnęliśmy, a chłopak
zakręcił jeszcze raz.
Ostatecznie zatrzymała się na mnie.
- No, kochanie. Pytanie czy wyzwanie? – zapytał naśladując mój głos, za co
pacnęłam go w ramię.
Wybrałam pytanie i czekałam aż coś wymyśli zagryzając dolną wargę.
- Co lubisz we mnie najbardziej?
- Zdecydowanie włosy. – Zaśmiałam się i poczochrałam go po jego bujnej
czuprynie. – W zasadzie, chyba nie ma
takiej rzeczy. Jak już się kogoś lubi, tudzież kocha to raczej za nic. Lubi się
całą tą osobę, tak po prostu.
- Zgadzam się całkowicie – mruknął Borys patrząc gdzieś w przestrzeń. Wydawał
się być zmartwiony i zatopiony w myślach. Przysięgłam sobie zapytać go kiedyś,
czy może miał kogoś, kto go skrzywdził. Wiedziałam, że na takie tematy jest
teraz zdecydowanie za wcześnie.
- Może ktoś w końcu mnie wylosuje? – zapytał chłopak z udawanym wyrzutem w
głosie.
- Jasne, już kręcę – mrugnęłam. I rzeczywiście butelka zatrzymała się dokładnie
na Borysie.
- Pytanie – odpowiedział uprzedzając mnie.
- Jak podoba ci się Wrocław i skąd w ogóle przyjechałeś?
Chłopak zignorował to, że zadałam dwa pytania i odpowiedział. - Wrocław jest
bardzo fajnym miastem, a zalesione obrzeża są jeszcze lepsze. Ja pochodzę z
pomorskiego, nie pytaj, co robię aż tutaj i czy chciało mi się tyle jechać.
Potrzebowałem zmiany. Dużej zmiany. - Dobitnie podkreślił ostatnie słowa i
wiedziałam, że zamknął ten temat.
Przez resztę wieczoru snuliśmy plany na
przyszłość i poznawaliśmy się jeszcze bliżej.
Kilka minut po północy Tymek zaprowadził mnie, ledwo żywą do samochodu.
- Wykończył cię ten dzień, co?
- Yhm - mruknęłam sennie, zapadając się w miękkim fotelu.
Otoczył mnie znajomy zapach skórzanych siedzeń, waniliowego olejku i gum do żucia.
Poczułam się bardzo bezpiecznie i kiedy Tymek wsiadł do samochodu rozsiewając
wokół zapach swoich perfum westchnęłam i przymknęłam powieki.
- Hej, śpioszku. Już jesteśmy, wstawaj!
Mruknęłam coś niewyraźnie, żeby ten
natręt się odczepił. Czego on ode mnie chce? Ja chcę spać…
- No już, nie odpływaj. - Jego gderanie stawało się coraz bardziej natarczywe. Zaczął
mną potrząsać, co skutecznie odegnało krainę snów.
- Tymek przestań! Już wstaję, już wstaję! - Otworzyłam zaspane oczy i
rozejrzałam się wokół. Byliśmy w samochodzie. Naprawdę zasnęłam podczas jazdy? Podniosłam
się powoli i wyszłam z auta wdeptując prosto w wielką kałużę.
- Cholera! - Zaklęłam pod nosem. Na szczęście woda spłynęła po świeżo wypastowanych
butach. Odetchnęłam głęboko i przetarłam zaspane oczy.
- Chcesz, żebym cię zaniósł? – zapytał
Tymek zatrzaskując drzwi.
Co za idiota. Potrząsa mną, rozbudza
całkowicie, a teraz pyta się czy mnie zanieść. Chciałam mu to wytknąć, jednak,
kiedy spojrzałam na jego zmęczoną twarz, odpuściłam. Ziewnęłam przeciągle i
wyprostowałam zesztywniałe członki.
-Nieee, dam radę.
Powoli wdrapaliśmy się na schody prowadzące
do mojej malutkiej kawalerki. Szukając klucza w torebce, zaklinałam samą
siebie, że nie schowałam ich do kieszeni. Kiedy wreszcie udało mi się je
wyłowić, otworzyłam drzwi i weszliśmy do mieszkania. Odłożyłam torbę na półkę i
odwiesiłam nasze kurtki do szafy. Po chwili przywitała nas Gaja, moja szara
kotka. Ocierając się o moje nogi i mrucząc jak mały motorek dała mi znać, że
jest bardzo głodna. Otworzyłam więc szafkę, wyjęłam paczkę kocich przysmaków i
nasypałam jej do miseczki dwa kubeczki chrupek. Kiedy patrzyłam na zadowoloną
kotkę, Tymek objął mnie w pasie.
- Chcesz coś przekąsić? - zapytał.
Zdecydowanie, po szybkim obiedzie na mieście i marnych przystawkach u Tymka, w
dalszym ciągu byłam głodna.
- Jasne, możesz odgrzać zapiekankę w mikrofalówce, starczy dla nas obojga. To
ja lecę się umyć.
- Leć! – odpowiedział i zamaszystym krokiem pomaszerował do lodówki.
Zmywając z twarzy rozmazany tusz do
rzęs, słyszałam jak krząta się po kuchni i pogwizduje.
Lubił gotować, ale nie zawsze mu to wychodziło. Ciekawe, co też dla mnie
szykuje? Czułam, że zapiekanka to dla niego za mało.
Szybkim krokiem weszłam pod prysznic i
pozwoliłam, by cudownie ciepła woda, bezkarnie i długo spływała po moich
ścierpniętych plecach. Owinęłam się puchatym szlafrokiem i udałam się do
kuchni, z której to dochodziły tak piękne zapachy.
- Mmm. A Cóż to tak znakomicie pachnie? - zamruczałam i usiadłam przy stoliku,
patrząc na jego zręczne ruchy.
- Odgrzewana zapiekanka i pomidorki koktajlowe w sosie śmietanowym -
odpowiedział uśmiechając się zadziornie. Podsunęłam się bliżej i musnęłam jego
policzek ścierając śmietanę.
- Na pewno będzie pyszne. Wstawić wodę na herbatę?
- Pewnie - odpowiedział, nie przestając zawzięcie mieszać w misce z sałatką i
miażdżąc przy okazji biedne pomidorki.
- Na jaką masz ochotę? – zapytałam stojąc przy otwartej szafce i wertując
wzrokiem kilkanaście opakowań z herbatami. - Wiśniową, malinową, cytrynową,
malinową z kardamonem, zieloną, truskawkową z rabarbarem, cytrusową? - Wyliczałam
jednocześnie wybijając rytm na drzwiczkach.
Chłopak zaśmiał się gardłowo i
poczochrał mnie po głowie. - To ja poproszę zwykłą.
Zachichotałam i zalałam torebeczki
wrzątkiem.
-Wiesz, że jestem fanatyczką herbat. Ja po prostu nigdy nie umiem wybrać
jednej, kiedy jestem w sklepie.
- Jasne, jasne - wyszczerzył zęby i popychając, zagonił mnie do stołu.
Przeżuwając stwardniałą zapiekankę,
zastanawiałam się jak Borys czuje się w nowym domu. Wielkim, starym i
„skrzypiącym”. Mimowolnie wzdrygnęłam się, co nie uszło uwadze Tymka.
- Nie smakuje ci? - zapytał zaniepokojony.
- Nie, no coś ty, jest pyszne - na potwierdzenie moich słów, wpakowałam do buzi
pomidorka koktajlowego.
Tymek parsknął zakrywając usta dłonią. – Więc co cię gnębi?
- Po prostu pomyślałam o Borysie i o
tym, że mieszka sam w tak dużym i starym domu.
Zaśmiał się głupkowato i zaczął głośno
mieszać łyżeczką w kubku.
- Nawet o nim nie myśl. Może i jest miły i śmieszny, ale jeżeli chodzi o stare,
nawiedzone domy to chłopak ma na tym punkcie prawdziwego hopla. Kiedy
poznaliśmy się bliżej i wypytywałem go o dom, to wręcz rozpływał się z zachwytu
opowiadając o nim. Jest naprawdę pokręcony i zdziwaczały na punkcie
nawiedzonych, starych miejsc, ale to nie zmieni faktu, że niesamowicie gra na
perkusji. Może ta chora fascynacja wciągnęła go też do muzyki, mrocznej muzyki -
w zamyśleniu potarł czoło.
Poczułam na łydkach delikatne
łaskotanie. Zaskoczona spojrzałam pod stół.
- No, co za kocica. Wiecznie nienażarta -
roześmiałam się i podrzuciłam jej kawałek szynki.
Tymek przyglądał się nam z uśmiechem. - Ale
jedno jest pewne, nie musisz się o niego martwić, bo tam gdzie jest, czuje się
bezpiecznie i na pewno niczego się nie wystraszy - poklepał mnie po dłoni i
pociągnął wielki łyk herbaty.
- Ha ha, no tak. W sumie masz rację. Ważne, że się dogadujecie.
- Dokładnie - szepnął. - Nie myśl już o tym, nie lubię, kiedy się martwisz. - Oparł
się na łokciach, pochylił się i pocałował mnie w czubek nosa. Uśmiechnęłam się
i mrugnęłam do niego.
Po skończonej kolacji Tymek poszedł
poszukać jakiegoś filmu, a ja zmywałam naczynia.
- Lilii chodź! - ryknął z saloniku.
- Już idę! - krzyknęłam i wytarłam dłonie w ścierkę. Pognałam do łazienki i
szybko rozczesałam moje niesforne czarne loki. Idąc do pokoju, słyszałam za
sobą delikatne stukanie łapkami o podłogę.
- Gajuś, też będziesz oglądać film? Chodź, zobaczymy, co Tymek dla nas wybrał -
szepnęłam i wzięłam kociaka na ręce.
- O, jesteś. Jesteście. - Spojrzał na Gaję przepraszająco i podrapał ją za
uchem.
- Znalazłeś coś?- Zapytałam zaciekawiona.
- Insanitarium. Może być? Czy wolisz jakąś komedię?
Wiedziałam, że wybierze jakiś horror.
Kręciły go takie klimaty. Jednakże ja też uwielbiałam ten gatunek filmów,
zgodziłam się. - Nieee, zostaw. I tak coś czuję, że niedługo usnę.
- Też tak myślę- uśmiechnął się złośliwie.
- Ej!- Pacnęłam go w ramię.
- Chodź już, nie marudź - ponaglił mnie.
Posłusznie podeszłam do kanapy i usiadłam opierając się o poduszkę. Gaja nie
mogła przegapić takiej okazji. Od razu władowała się na moje kolana i zamiauczała
domagając się pieszczot.
-Stęskniłaś się, co? – zapytałam, a kot, jakby odpowiadając na pytanie, wtulił
łebek w mój bok.
Mruczenie znacznie wzmogło się, kiedy drapałam ją po futrzanym brzuszku. Tymek
wręczył mi puszkę coli, klapnął na kanapę i włączył film.
Wbrew przypuszczeniom i moim i Tymka nie zasnęłam tak prędko. Film rozkręcił
się do tego stopnia, że fabuła niesamowicie mnie wciągnęła. Oczy zaczęły mi się
kleić, mniej więcej po godzinie.
Mój chłopak wiedząc, co się święci,
potulnie pozwolił mi się położyć na jego brzuchu i ściszył dźwięk, tak by mi
nie przeszkadzał.
- Kochany jesteś - mruknęłam i wtuliłam się w jego koszulę.
- Śpij słodko - odpowiedział i pogłaskał mnie czule po głowie.
Zapachy proszku do prania i perfum sprawiły, że poczułam się bardzo bezpiecznie
i ze stoickim spokojem wpadłam w objęcia Morfeusza…
====
Przez przebłysk świadomości dotarło do mnie, że ktoś mnie niesie. Poczułam, że
kładzie mnie delikatnie na łóżku i opatula kołdrą od stóp do czubka nosa. Usłyszałam
jeszcze tylko -Śpij Lila, kocham cię. – Poczułam, że całuje mnie w czoło i
policzek. Uśmiechnęłam się i nie otwierając oczu szepnęłam – Też cię kocham.
Ułożyłam się wygodniej i odpłynęłam.* pogo – grupowy taniec, który występuje na koncertach rockowych, czy metalowych. Wywodzi się od subkultury punków. Polega na chaotycznym odbijaniu się od siebie i przepychankach.
Jejku, świetny rozdział! Naprawdę wszystko jest idealnie przemyślane, żadnych błędów, dużo opisów, długi rozdział - cud miód malina! już czekam na następny <3 nie powiem, Borys nieco mnie zaintrygował z tymi mrocznymi klimatami :D Heh, zobaczymy jak to się rozwinie!
OdpowiedzUsuńDo następnego ^^
BookGirl
Dzięki bardzo. Staram się pisać jak na najwyższym poziomie ;) Bardzo mi miło, że ktoś to zauważa i docenia :)
Usuń